Piątek
W piątek rano pełni
optymizmu poszliśmy na rozmowę do anestezjologa. Dowiedzieliśmy się, że
było ciężko ale Maciuś dał radę. Po chwili udaliśmy się na POP. Radość
całkiem przepełniła nasze serca widząc, że saturacje urosły do poziomu
68-70% co było oznaką powrotu do zdrowia zwłaszcza, że w domu jak był
zdrowy jego saturacje wynosiły ok.75%. Niestety nie mogliśmy długo
zostać na oddziale po zaledwie kilku minutach pełni nadziei wyszliśmy
porozmawiać z Profesorem. Kilka zamienionych zdań nasze zapały ostudziło
nasze zapały gdyż okazało się, że saturacje są jednak za niskie i brane
jest pod uwagę cewnikowanie w celu balonikowania. Znowu czekanie tym
razem do godz. 12 aby się zobaczyć z Maćkiem. W międzyczasie zadzwonił
telefon i poszliśmy do anestezjologa podpisać zgodę na cewnikowanie.
Jak się później okazało to był przełomowy moment. W momencie gdy
Kardiochirurdzy rozpoczęli cewnikowanie serduszko Maciusia się
zatrzymało. Reanimacja trwała półtorej godziny, był to czas potrzebny na
podłączenie aparatury do krążenia. Całe życie stanęło mi przed oczami.
Choć wiedziałem, że po tak długim czasie musiało dojść do uszkodzenia
mózgu nadal nie dowierzałem, zszokowany takim odwrotem sytuacji wciąż
nie dopuszczałem myśli, że mogę stracić Maciusia. Snułem się po
korytarzach jak opętany prosząc Boga o życie dla dziecka. Nie ważne z
jakim uszkodzeniem i dalszym uszczerbkiem zdrowotnym ja go po prostu
chciałem żywego. Już do późnych godzin wieczornych otrzymywaliśmy tylko
złe wieści okazało się, że Maciuś ma zbyt wysoki poziom potasu aby można
było podjąć próby odłączenia od aparatury. Profesor kolejną noc spędził
przy naszym synu. Do leczenia włączono dializy. Walka trwała całą noc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz